Nie wierzy w pociąg ze złotem nazistów, ale na własne oczy widział tunel, wydrążony przez Niemców w okolicach 61 kilometra trasy kolejowej Wrocław – Wałbrzych. Fakt dotarł do 84 – letniego Edwarda Zbierańskiego, emerytowanego energetyka z Piławy Górnej, który wspomina o pracach prowadzonych przez Niemców w Wałbrzychu, w okolicach 61 kilometra.
Gdy Niemcy drążyli słynny tunel, w którym później miał zniknąć Złoty Pociąg, pan Edward był nastolatkiem. Nastolatkiem, któremu być może los przypadkowo powierzył wiedzę na temat jednej z największych tajemnic nazistów i II wojny światowej.
„W zaroślach był szlaban, budka wojskowa i uzbrojony wartownik” - wspomina w rozmowie z Faktem, Edward Zbierański.
Historia Zbierańskiego podobna jest do historii wielu rodzin tamtego okresu. Na początku lat 40 – tych, pan Edward, jego rodzice i siostra zostają wywiezieni do III Rzeszy. Ale już w drugiej połowie 1943 roku wracają do Lubiechowa i zamieszkują w gospodarstwie bauera, które znajduje się w pobliżu 61 kilometra trasy kolejowej Wrocław - Wałbrzych. Pan Edward miał wówczas 12 lat, ale do dziś bardzo dobrze pamięta, że w okolicy coś się działo, że Niemcy prowadzili na tym terenie jakieś tajemnicze roboty. Emerytowany dziś energetyk, w rozmowie z Faktem, tak wspomina tamte dni:
„Chodziliśmy tamtędy w dzień z moim kolegą Horstem i nikt tam nie pracował. A następnego dnia już szyny były ułożone! Szły w stronę tego tunelu, co go już teraz nie ma. Jakieś 3 metry przed nim był postawiony mur. Szyny tam się urywały. Weszliśmy kilka metrów w głąb tunelu zai wróciliśmy, bo baliśmy się, że nam jeszcze coś na głowę spadnie.”
Po chwili pan Edward dodaje:
„Prawdopodobne jest, że w tym właśnie tunelu Niemcy coś ukryli. – Siostra słyszała od Niemek, że więźniowie wepchnęli do tego tunelu jakieś 2–3 wagony i nigdy już stamtąd nie wrócili. Zostali tam na wieki. Gdy jednego esesmana, który przyjechał na urlop, zapytałem o te wagony, to powiedział, że ludzie muszą tam bardzo uważać. Więcej nie chciał gadać. Starzy Niemcy przestrzegali, że jak ktoś otworzy ten tunel, to może być nieszczęście, bo mogą tam być wagony z trującą substancją”.
Pan Edward wierzy w to, co widział, a na pewno widział wydrążony tunel i prowadzony do niego wlot. Nie wierzy natomiast w Złoty Pociąg, ukryty na 65 kilometrze.
„Chodziłem tamtędy i nic nigdy nie widziałem” - kończy rozmowę pan Edward.